10 sie 2016

Curry z rybą

Tak naprawdę, to będzie moja wariacja na temat curry z rybą.
Bo przecież do końca nie wiem jak powinno smakować to danie. To znaczy wiem tyle, że powinno smakować tak, żebym miała ochotę je zjeść. Dlatego z przepisów z których korzystałam, pewne nieakceptowalne dla mnie składniki wyjęłam, a niektóre dodałam.


Curry z dorszem i komosą ryżową


Potrawa ta wywodzi się z kuchni indyjskiej i tak naprawdę słowo curry oznacza "sos", albo też sposób przyrządzania potrawy, czyli mięso, czy warzywa w sosie.
Dla nas, słowo "curry" oznacza także mieszankę przypraw charakterystyczną dla kuchni indyjskiej.

Nie jestem znawcą orientalnych dań i smaków, wręcz przeciwnie, dopiero nieśmiało eksperymentuję, ale wyrobiłam już w  sobie przekonanie żeby nie używać gotowej - sklepowej mieszanki curry, bo potem okazuje się, że jednego dnia przyrządzamy danie z rybą, drugiego z kurczakiem, a trzeciego z warzywami, a i tak smakują one dokładnie tak samo, bo według mnie, o ile w naszej europejskiej kuchni, przyprawy podkręcają smak dania, o tyle w kuchni  Hindusów, stanowią o ich smaku.
Tyle wymądrzania się.

Przyznam, że wąchając gotowe - sklepowe mieszanki curry, zapach ten wydawał mi się za ciężki, przytłaczający i przez długi czas uważałam, że ten rodzaj potraw jest nie dla mnie. Nie wzbudzał we mnie apetytu.
Zapach potrawy, o której dziś będę pisała, jest świeży, wielowymiarowy, intrygujący i i bardzo kuszący. Do mojej kuchni ściąga domowników, którzy z zaciekawieniem pytają, co dziś gotuję.

Zupełnie przypadkiem, kiedyś przeglądając przepisy w internecie, natrafiłam na zdjęcie, które pobudziło moje ślinianki,  i już wiedziałam, że muszę to ugotować, a co ważniejsze - zjeść.
Okazało się, że to jedna z propozycji na curry z rybą - a ja ryb nie lubię :(
Zjadam czasem łososia, ostro skropionego cytryną i wysmażonego na frytkę - czyli tak jak podobno nie powinno się go przyrządzać :) . W ciąży jednej i drugiej zajadałam się śledziami, aż sama siebie nie poznawałam, ale kończył się stan błogosławiony, kończyły się i śledzie w mojej diecie.

Właśnie spojrzałam wstecz i okazuje się, że plotę dyrdymały  już kilkadziesiąt wersów, a przepisu ni widu ni słychu. Do rzeczy więc.






Wiem, że wariacji na ten temat jest tysiące, i wiem, że zawsze do podanych składników, można dodać kolejny.
Przedstawiam sprawdzoną przeze mnie kompozycję, którą w miarę potrzeb i upodobań,  możecie sobie modyfikować.
Danie to przygotowuje się dość szybko. Dużo większą trudnością jest skompletowanie potrzebnych przypraw, bo nie wszystkie posiadamy standardowo w domu.

* 3-4 łyżki oleju roślinnego
* 1 łyżeczka nasion gorczycy
* 2 łyżeczki kuminu (kminu rzymskiego)  lub zamiennie 2 łyżeczki nasion kopru włoskiego
* 1 duża czerwona cebula (2 małe)
* 3 ząbki czosnku 
*  świeży imbir - sporo, ok 5 cm kawałek
* 2 łyżeczki kurkumy 
* 30 dag pomidorów pokrojonych w dużą kostkę (bez skórki) - jeśli jest właśnie sezon i pomidory są bardzo dojrzałe, to świetnie jest użyć świeżych, ale poza sezonem polecam pomidory krojone z puszki
* listki z połowy krzaczka bazylii
* 2 łyżki cukru trzcinowego
* 2 łyżki sosu sojowego TaoTao (tylko nie ciemnego!) 
* sól do smaku
* 45dag filetów z dorsza albo innej ryby 
* puszka mleka kokosowego
* natka pietruszki albo kolendra - wedle upodobań (ja nie znoszę smaku, a właściwie zapachu  kolendry, więc zastąpiłam ją pietruszką, ale prawdą jest, że kolendra jest bardzo charakterystyczna dla curry i powinna być dodana)




Na rozgrzany olej wrzucam gorczycę i kumin (kmin rzymski), albo zamiast kuminu - nasiona kopru włoskiego.
Po chwili dodaję posiekaną czerwoną cebulę, czosnek. Po dwóch minutkach, starty na tarce imbir,  kurkumę, pomidory i świeżą bazylię, cukier, sos sojowy i sól.
Na zdjęciach widać, że przygotowywałam curry w dużym żeliwnym garnku, ale to dlatego, że robiłam podwójną porcję. Pojedynczą, z powodzeniem przygotujemy  na dużej patelni z pokrywką.

Od momentu, aż zacznie wrzeć, gotujemy jeszcze ze 3 minutki, a następnie do tego sosu dodajemy surowe, lekko  osuszone filety rybne  (jeśli były zamrożone, oczywiście trzeba je rozmrozić).
Patelnię należy przykryć przykrywką i w ten sposób dusić rybę w sosie nie więcej niż 5 minut, po czym dodać mleko kokosowe i gotować kolejne 2 - 3 minuty.



Dolewamy mleczko kokosowe...       (sosu jest tak dużo, że ryby się w nim utopiły!)


Zauważyłam, że świeże pomidory, mają znacznie więcej soku niż te z puszki, i przez to curry jest bardziej wodniste niż kiedy używałam pomidorów z puszki. Bałam się, że jeśli zbyt długo pozostawię je na gazie, żeby sos się zredukował, ryba, która ma delikatne mięso, rozgotuje się i rozpadnie. Postanowiłam więc dosypać czarnej soczewicy, którą najpierw podgotowałam w sosie ze 2-3minuty, a kiedy odstawiłam curry do ostygnięcia, soczewica doszła, zabierając nadmiar wody.
Dlatego więc, choć nie jest wymieniona wśród składników, czarna soczewica, widnieje na zdjęciach :)


Curry powinno się podawać posypaną świeżą kolendrą (bywa dostępna nawet w Biedronce), ale ja że wolę zastąpić ją naszą pietruszką, choć to moje odosobniony wymysł.

Jako dodatek możemy ugotować ryż, albo kaszę. Tym razem przygotowałam komosę ryżową, ale bardzo lubię też, w tym egzotycznym i pachnącym sosie maczać zwykły chleb. Co byście nie podali, to jednak curry nadaje smak całemu daniu.



Komosa ryżowa przed ugotowaniem



Dla mnie szalenie istotne jest to, że w tym daniu, ryba zupełnie nie pachnie jak ryba. Pachnie przyprawami świata.


Smacznego



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz