29 sie 2016

Ciastka maślane

Skoro o nich wspomniałam w poprzednim poście, od razu podam przepis.
Jest to bardzo typowy przepis na maślane ciasteczka. Z podanych proporcji robię też zwykle spód do słodkiej tarty.









To z kolei ulubiony deser mojego syna. On, ze wszystkich słodyczy, najbardziej lubi ciastka. A konkretnie, maślane właśnie. I właściwie jest mu bez znaczenia z jakimi będą dodatkami. Jak dla niego, mogły by nie mieć żadnych bakalii. Chętnie zjada je z kubkiem mleka, chętnie zabiera do szkoły.

Mają wyraziście maślany smak, niewiele składników, bardzo szybko się pieką.

I to jest bardzo istotna informacja. Pieką się tak szybko, że bardzo łatwo je przepiec. A wtedy i zapach i smak, nie jest już taki jak powinien. Mimo, że podaję orientacyjny czas pieczenia, to może się okazać, że trzeba wyciągnąć je przed czasem. Czasem pieką się 6 minut, czasem tylko 3minuty. Zależy też jakiej są grubości.  Pieczemy je na środkowej wysokości piekarnika.  Nie możemy czekać aż się zarumienią. Powinniśmy wyciągać je z piekarnika kiedy są jeszcze blade czyli takie słomkowe.
Mam wrażenie, że nawet po wyciągnięciu z piekarnika, kiedy stygną na blasze, jeszcze lekko pieką się od spodu, od ciepła blachy.







* 30dag mąki
* 20dag miękkiego masła
* 10 dag cukru pudru
* 3 żółtka
* 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
* garść bakalii ( mogą być, ale nie muszą) - na zdjęciu pistacje i żurawina


Filozofii wielkiej nie ma. Trzeba wszystkie składniki zagnieść. Można wycinać foremką, ale jeśli są bakalie, wolę z ciasta uformować wałek, zawinąć w folię spożywczą i potrzymać 30 - 60 min w lodówce, aż stwardnieje. Kroję wtedy ponad centymetrowe plastry, układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieką w 175;C. Tak jak pisałam wyżej pieczemy chwilkę, i oczywiście możemy zaglądać do piekarnika i podglądać czy za bardzo się nie przypiekają.
Nim ściągniemy z blachy trzeba odczekać 5-10 min, aż odparują, inaczej mogą nie chcieć zejść w jednym kawałku.





Ciasteczka ze słonecznika

Bardzo istotny jest tytuł "Ciasteczka ze słonecznika", a nie "... ze słonecznikiem". Bo tak też jest w istocie.
Przepis na te pyszne ciastka przejęła już spora część moich znajomych i wszyscy sobie chwalą ich smak, i oczywiście prostotę wykonania.
Zasada jest taka: jeśli ktoś lubi prażony słonecznik, i od tych ciastek się nie oderwie, ale jeśli nie przepadacie za tym ziarnem (są tacy?), to może lepiej upieczcie ciasteczka maślane :)

Kiedy już biorę się za ich produkcję robię od razu dwie, a często i trzy porcje. I to absolutnie nie dlatego, że z jednej porcji wychodzi ich mało. Po prostu  bardzo łatwo je przechowywać. Mogą stać zamknięte w puszce czy słoiku nawet kilka tygodni - to w teorii, bo zwykle znikają jak świeże bułeczki.

Nie bez znaczenia jest data tego postu. Zbliża się wrzesień, więc i szkoła, a te ciastka to najczęstszy, i najchętniej wybierany dodatek do szkolnego śniadania mojego dziecka. Kiedyś upierałam się, i nie pozwalałam młodemu na słodycze w szkole. Potem poszliśmy na kompromis i pozwoliłam mu zabierać do śniadaniówki ciastka, które upiekliśmy w domu. Dzięki temu miałam kontrolę nad tym co je moje dziecko. Zawsze też starałam się przemycić w nich jakieś zdrowe dodatki.





* 25 dag łuskanych nasion słonecznika
* 1 jajko + 1 żółtko
* 10 dag cukru trzcinowego


Słonecznik trzeba zmielić. Może być blenderem, może być młynkiem do kawy. Jak kto chce. Nie trzeba mielić go na pył, nie musi mieć konsystencji mąki. Ja nawet wolę kiedy jest sporo grudek.
W misce dokładnie mieszamy wszystkie składniki i dłońmi formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego.
Masa jest dość klejąca. Jest dużo łatwiej kiedy formujemy ciastka lekko zwilżonymi dłońmi. Zwykle i tak w trakcie, muszę przemyć ręce wodą kilkakrotnie.

Pieczemy w 180'C przez 15 min
Czasami włączam na ostatnie 5 min. termoobieg, żeby ciastka ładnie się przyrumieniły.







Na zewnątrz są kruche, wewnątrz  bardziej wilgotne. Nie są jakoś wyjątkowo słodkie, ale czasami dodaję nieco mniej cukru i też są bardzo smaczne. Są dobre i na ciepło, i kiedy odstoją. Nie zauważyłam żeby twardniały po kilku czy kilkunastu dniach.


Tak jak pisałam, staram się przemycać nawet w słodyczach jakieś zdrowsze dodatki, choć sam słonecznik też jest przecież bardzo zdrowy. Jednak żeby urozmaicić jadłospis moich dzieci, dorzucam do masy i  inne nasiona.
I tak, jeśli dosypuję 1/2 szklanki mieszanki innych nasion ( siemię lniane, sezam biały, sezam czarny ), odsypuję 1/2 szklanki zmielonych nasion słonecznika. Z tym że wymienione przeze mnie nasionka są tak drobne, że już ich nie mielę, a wsypuję w całości.





Oczywiście, spotkałam się z zarzutami, że słonecznik tuczy, bo jest bardzo tłusty, że w ciastkach, choć trzcinowy, ale jednak jest cukier...
To wszystko prawda, ale ja osobiście, nie potrafiłabym odmawiać moim dzieciom przyjemności jedzenia słodyczy. Byłabym skończoną hipokrytką, bo absolutnie najwięcej słodkości w moim domu jem ja :)